A co pan zapisuje... Bajabongi z tego będą, bajabongi |
![]() |
![]() |
niedziela, 05 sierpień 2012 | |
![]() Rozmawiamy. Najpierw o pracy. - Dorywczo pracowałam w smażalni. A teraz gdzie, ile lat ja? - mówi, dziwi się Janina. - Ostatnio, ale to było dawno, pracowałem w zakładzie remontowo-budowlanym w Kombinacie Kociewie - dodaje Franciszek. Jakże w takiej sytuacji można mieć tyle dzieci. No właśnie - ile? - Urodziłam 11 dzieci - sześciu chłopców i pięć dziewczynek. Najstarszy ma 28 lat, najmłodsza - 12... - Pięciu po wojsku - z dumą wtrąca Franciszek. - Ja takiego człowieka, co nie był w wojsku, nie uważam. Janina wymienia. Po kolei: Krzysztof - 28 - mieszka w Blizawach, gmina Warlubie, parafia Osiek, Robert - 27 - mieszka w Kaliskach, Marcin - 26 - mieszka w Osieku, Andrzej - 25 - kawaler, mieszka w Osieku, Małgorzata - 22 lata, panna, na jesień wyjechała do Hamburga, Grzegorz - 22, kawaler, mieszka w Gdańsku, zasiłek, kuroniówka, Ania - 20, sprzedawca w Starogardzie, Katarzyna - 19, skończyła szkołę, na bezrobociu, szuka pracy, Izabela - 17, uczy się jako ekspedientka, Franciszek - w urodziny taty, 14, gimnazjum, Emila - 12. - Ja po delegacjach jeździł, to diabeł wie, co się rodziło. A to inkasent, a to kominiarz... - żartuje Franciszek. ![]() Czy tak sobie życie Janina wyobrażała w małżeństwie? - Gdybym wiedziała, że... - mówi, urywa, nie kończy myśli Janina. - Jedni chcą, nie mają, inni nie chcą, mają za dużo. Teraz sześciu pracuje, a reszta w domu. Ci co pracują, pomagają nam. Lepiej nie mówić, co byłoby bez nich. A zasiłki? - Ja się o to nie prosiłem - z dumą mówi Franciszek. - Wstyd po to iść. Dane, cuda ściągać, co miesiąc 100 złotych dostać. W tym roku raz byłem, w styczniu, po pieniądze na bilety... - Z czego jestem dumna? To, że wszystkie przeżyły. To są dzieci w biedzie chowane. Latem jagody, na książki, to na buty. Kiedyś życie było tańsze. Łatwiej mnie było. Starsi pomagają. Z tatą drewko pójdą uciąć. Każdy się dziwuje, jaka to gospodarna kobieta. Faktycznie, nikt głodno spać nie idzie. A co dzieci mają z zabaw? - Zajęcia w bibliotece, a na kolonie z Caritasem. Kościół pomaga, gmina nic, szkoła nic. W ubiegłym roku najmłodszy, Franek, pojechał na zawody dekanalne z grupką ministrantów. On trochę był. dzięki księdzu za darmo. Trzy razy w Borównie, w Nikoszewie, dwa razy w Zakopanem. Ona (Janina wskazuje na córeczkę) nie była nigdzie. Franek podchodzi, wyraźnie chce rozmawiać. Stwierdza spokojnie, zupełnie bez żalu, że po południu nie ma zajęć sportowych. Jest kółko komputerowe, plastyczne w Kociewskim Domu Kultury dwa razy w tygodniu. Ale to nie dla niego. - Dawniej w ogóle nic nie było - zauważa Janna. - Ta młodzież nie ma gdzie iść. Kilka lat temu chociaż GOK był otwarty. A książki lubicie czytać? Emilka podchodzi cichutko. Też chce się włączyć w rozmowę. Nie za bardzo z tymi książkami. - Ja wolę piłkę i bilard - mówi Franek. - W Gospodzie jest bilard w oddzielonej sali, kosztuje. Przede wszystkim powinno być boisko, hala sportowa. I opiekun, jakiś klub. A tak to gramy na dziko albo siedzimy w domu. - Oni tylko ordzą. Był GOK, siłownia, coś było. Co to znaczy ordzą? - No nie wie pan!?... - zdumiewa się, wyjaśnia znaczenie słowa Janina. Ordzą, czyli orają, w tym znaczniu kopią piłkę - ... Jak ja byłam dziewczyną, to kompletnie nic nie było. Ja tam na zabawy nie chodziłam, co rok to prorok i ciągle pieluchy. - Żeby kobieta siedziała w domu, to musi narobić dzieci - Śmieje się Franciszek. Frywolny jest. Co gwarantuje wierność żony, kiedy mąż w rozjazdach? Recepta krótka: - Latem w ciąży, a na zima butów nie kupić. - Gdzie byłam na wczasach? - Powtarza Pytanie Janina. - Byłam... w koszczewce na jagodach. Nie byłam nigdy w Gdańsku. Miałam 20 lat, jak wyszłam za mąż. Mieszkam w Osieku od urodzenia i jeszcze nie byłam nad jeziorem, na plaży. - Nie gadaj, przejdź się nad jezioro... - kwituje to Franciszek. Po chwili ocenia sytuację w Osieku: - 20 lat temu było więcej turystów, zwłaszcza ze Śląska. Tu nie ma przyszłości. Się wyuczą i wyjeżdżają... - I względem wczasów: - Jak pracowałem, to dzieci na wczasy jeździły. Mnie miasto wnerwia. Dlaczego bez włosów głowa? (wskazuje na swoją łysinę) Rok po ślubie jest tak: "Mój kochany, mój kochany (Franciszek pokazuje, jak to kobieta rok po ślubie głaskała po głowie od czoła do tyłu), a potem: "Idź ty stary baranie (kobieta uderza po głowie do przodu). Stąd on niby nie ma włosów. - Dlaczego tyle dzieci? Bo jedno przyjdzie, gapa weźmie - mówiła moja mama - i nie masz nic. Kiedyś było lepiej, bo jedno po drugim nosiło buty, ubrania. książki były ciągle dobre. A teraz każda książka inna. A co pan zapisuje... Bajabongi z tego będą, bajabongi. Tadeusz Majewski - Tygodnik Kociewski 2000 r. |
wstecz | dalej » |
---|