Andrzej Grzyb. Z kociewskiego szkicownika |
![]() |
![]() |
wtorek, 27 kwiecień 2010 | |
Między Gniewem a Opaleniem Ryszardowi Szwochowi Tu ze wzgórza schodzi dolina By powtórzyć się w rzece i pójść drugim brzegiem Gdzie niebo nie spięte mostem a kościołów wieżami Gdzie prom po nitce liny płynie do przystani Byłem tu wiele razy
To że widzę wiślaną dolinę raz jeszcze Nie znaczy że sięgam wzrokiem Dalej niż chłopiec Który puścił w niebo latawca Tęczowym ogonem omiatającego błękity zamiatał
Nie ja trzymam sznurek To on go dzierży mocno Przed nim w padołku między wzgórkami Otwarta dolina przez którą płynie rzeka A ludzie przez czas pielgrzymują Do... gwiazd
Być może Ryszardzie to sen tylko Z nieaniołem szpakiem rwącym wiśnie w zdziczałym sadzie Z miedzy ku rzece spływa świerszczy muzyka Dojrzewająca w purpurze starorzecza w wino zmierzchu
To ledwo szkic pośpieszny i kruchy Nie dłuższa od mgnienia lekcja zwykła Pszennego smaku okolicy Urody miejsca naszego i czasu W Roku Kociewskim w przeddzień IV Kongresu Kociewskiego |
wstecz | dalej » |
---|