TWARZĄ W TWARZ cz.I - Kop ze śródstopia |
![]() |
![]() |
poniedziałek, 11 luty 2008 | |
- Panie Bogdanie. Napisał Pan szopkę, która nie ujrzała światła dziennego... Na marginesie – po co tu, panie Bogdanie, pisać szopkę, kiedy idzie na żywo w Pyziorgardzie...
Zobacz inne odcinki serii "TWARZĄ W TWARZ":- Starogard – Pyziogard... Raczej Ciemnogard. Bo Starogard jest ewenementem na skalę kraju. - Oj, przesadza pan. - Dlaczego? Tu przychodzi cykl, po każdych zmianach samorządowych mamy prawidłowość cyklu. - Jesteśmy cyklistami? - Nie., Tu są po prostu cykliczne jaja. - Czyli cykliści z jajami... Może Pan podać przykłady reguły cyklu? - Przykłady... Mogę nimi sypać jak z rękawa. - Sypać jak z rękawa? To myślę, Panie Bogdanie, że te przykłady zostawimy na osobny odcinek „Twarzą w twarz”. Wróćmy do Pana szopki... Napisał Pan ot, tak sobie, z głowy? - Z nogi i z nosa. Taką szopkę to się wyciąga jak z nosa i z ucha. Takie brudy, o których nikt nie chce z ludzi do tego powołanych mówić czy o nich pisać. - Z nosa, z ucha, z nóg i z palców... Aż z tylu miejsc? - I ze śródstopia. - Nawet ze śródstopia! Jak kop Krzynówka. - Kop to istota szopki. Ku przestrodze następnym trzeba obnażyć głupotę teraźniejszą. „Śmiech niekiedy jest nauką, kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa”. I w szopkach wyśmiewane są przywary, takie jak próżność ludzka, brak krytycyzmu wobec własnego działania, koniunkturalizm działania, wyjątkowa łatwość wydawania publicznych pieniędzy i wszechpotężne uwielbienie swojej twarzy w mediach. - Ależ oni, Panie Bogdanie, są piękni! I robią sobie na plakatach wyborczych wielkie buzie, bo wiedzą, czego chcą ludziska. Przecież nasz elektorat patrzy przede wszystkim na fizys kandydatów.... - Ma Pan rację. Wybierają mając tylko plakaty. Nie ma debat w miejscach publicznych, w mediach. - Po co debaty, jak są buzie – maliny... Wróćmy do szopki - pułkownika. Pisał Pan ze śródstopia, żeby kopem wrzucić na swoją półkę, do szuflady? - Nie, kopem do gazety, z którą zresztą uzgadniałem tematykę i do której wtedy pisałem felietony. Szopka była dwukrotnie w gazecie czytana. Opracowanie graficzne przygotowywała do niej Barbara Skrobisz – najlepsza w tej dziedzinie w Starogardzie. - Napisałem w felietonie, że w powiecie starogardzkim są dwie osoby, które potrafią pisać takie szopki. Prawda też, że Basia jest niezła. Kilka razy opracowywała je graficznie u mnie – raz, kiedy nasi włodarze byli bohaterami znanych filmów, drugi raz – jak byli jako zwierzęta, a trzeci raz – jako bohaterowie na płótnach wielkich mistrzów malarstwa... I Basia przygotowała szatę graficzną do Pana szopeczki? - Przygotowała. Potem zaniosłem już czystopis i w gazecie pojawiły się dwa razy zajawki szopki. Miała się ukazać w pierwszym tygodniu po Nowym Roku. A tu nagle bomba. Przychodzę do redakcji i jeszcze przed drukiem okazuje się, że w miejsce szopki wszedł potężny wywiad z Prezydentem Miasta Panem Stachowiczem. - Prezydent napisał swoją szopkę?! - Pan Prezydent raczył wejść w okresie szopkowym w miejsce mojej szopki, więc to co mówił w tym wywiadzie, jest szopką. To była lepsza szopka od mojej. On mnie przeskoczył. Autentyczny artysta. Za tę szopkę, którą mi zrobił, chciałem go podać do „Wierzycznki”. To było arcydziełko o działaniu Pana Prezydenta w przestrzeni i w obszarach, o zamierzeniach, dokonaniach i o pozyskiwaniu ogromnych środków unijnych dla miasta, które oczywiście były i są fikcją. - Ach taka była szopka?! Może Panu Prezydentowi pomyliło się z okresem wigilijnym, kiedy zwierzęta mówią bajki na dobranoc? ...I co, zamurowało Pana? Pan Prezydent wykosił lewym sierpowym najlepszego szopkarza!! - Zamurowało. Zacząłem dociekać, dlaczego tak się stało... Teraz serio. Domniemam, że w tym wydawnictwie ktoś zakupczył moją szopką. - Można kupczyć szopką? - W Ciemnogardzie można. - Ale dlaczego, Panie Bogdanie? - Oczywiste jest, że każda szopka wali w tych na samej górze. Zajawki były i ten na samej górze być może wystraszył się mojego tekstu. Po zajawkach już wszyscy wiedzieli, że akcja szopki dzieje się na wielkim dziele Pana Prezydenta, czyli na 700-tysięcznym monumencie. - 700 tysięcy metrów? Toż to wyżej niż Himalaje? - Nie chodzi o wysokość w metrach Panie Tadeuszu. 700 tysięcy złotych, które kosztował monument postawiony na chwałę i ku czci władzy. Domniemam, że Pan Prezydent, którego za tydzień miano na sesji "poczęstować" podwyżką, bał się mocy sprawczej mojego tekstu, w którym oczywiście był głównym i jedynym bohaterem. Reszta to pachołki - wypełniacze treści. - Czyżby to znaczyło, że Pan Prezydent raczył zajść pieszo do małej redakcji gazetki rozdawanej za darmo, żeby wstrzymać Pana tekst!? Nieprawdopodobne! - Ale tak było. Przydreptał, przyczłapał, sfilcowany szurając podwiniętą podeszwą. Siedział na kanapie w redakcji jak taki dudek. I ten jego trud, ten jego znój w dojściu do redakcji gazetki rozdawanej za darmo to jest mój największy sukces artystyczny, to jest największa dla mnie nobilitacja, jeżeli idzie o teksty, jakie kiedykolwiek napisałem do gazet. Powstał pułkownik. W demokracji, w wolnych mediach, w gazecie, która jako jedyna ma w rogu po prawej stronie u góry napis „tygodnik niezależny”. Po 19 latach przemian, wolności słowa, pojawił się w alejach Wojska Polskiego cenzor. To jest szczyt szczytów! Ja to będę wnukom opowiadał. Że dziadek stał sie za wolnej Polski kombatantem! Będę mógł się jeszcze ubiegać o dodatki do emerytury. To jest dopiero szopka! - Może gazeta uznała, że trzeba przesunąć szopkę na za tydzień? Czekał Pan na następny numer gazety? - Kupiłem w kiosku za 1,5 zł, by ją wspomóc (już była częściowo płatna). Szopki nie było. W pierwszym odruchu chciałem posmarować smalcem i wątrobianką i zjeść ze złości, potem pomyślałem, żeby iść do kościoła się wyciszyć. W końcu dostałem rozwolnienia i ze mnie zeszło. Się wypróżniłem z szopki. Papier był. - Ale mamy w mediach pluralizm. Ja bym z taką szopka podreptał do innego tytułu. - Szopka, proszę Pan, była pisana dla konkretnego wydawnictwa. Szopka jest teraz pułkownikiem i czeka na wiosenną odwilż. - Będzie u mnie w portalu. Obiecuję. Wiosną. Chociaż, proszę Pana, po felietonie o szopce, dzwonią ludzie, żebym już ją zamieścił. - Ależ niech ten pułkownik sobie jeszcze poleży i nabierze mocy! Im dłużej leży, tym będzie smakowitszy. Zupełnie jak ser, który im dłużej leży, tym silniejszy ma aromat. - Ale szopka, proszę Pana... Zobacz powiązane :
|
wstecz | dalej » |
---|