Basia Dembek-Bochniak. Cóż DODAć |
![]() |
![]() |
środa, 14 styczeń 2009 | |
Cóż DODAć
Natknęłam się kiedyś na informację o Zakopanem. „Miasto powstało, kiedy słynny góralski bajarz Sabała naopowiadał samych niestworzonych rzeczy Chałubińskiemu, a potem było już za późno. Chałubiński namówił okoliczną ludność do chodzenia po górach dla zdrowia, a Stanisław Witkiewicz przekonał ją, aby żyła w góralskim stylu, jaki dla niej wymyślił. Nie jest jedynie ustalone, kto pierwszy przywiózł do Zakopanego i pokazał góralom narty.” To, Szanowny Czytelniku, jest prawda! Dobra bajka albo dwie bajki mogą świetnie wypromować! Górale o tym doskonale wiedzą. Impreza „Sabałowe Bajania” w Bukowinie Tatrzańskiej ściąga rzesze, a bujdy wymyśla cała okolica i karmi nimi żądnych zacofanych klimatów. Sama byłam raz i cały czas tęsknię za tymi opowiadającymi o baranach bosymi góralkami z koralowymi koralami i kolczykami. Było pięknie, fantastycznie, kolorowo, wiejsko. Dudki zmieniały właścicieli – chudły portfele turystów, pęczniały trzosy-mieszki gazdów. A potem wszyscy syci góralszczyzną udawali się do rozlicznych zakopiańskich pensjonatów prowadzonych przez warszawiaków i krakowiaczków. To prawie jak w „Awansie” Redlińskiego. Pamiętacie ten film Zaorskiego? Zacofana wieś Wydmuchowo zostaje z inicjatywy wyedukowanego tubylca magistra Mariana Grzyba (zbieżność nazwisk przypadkowa) zmodernizowana i przekształcona w nowoczesne letnisko – ma to ciemnym chłopom zapewnić dobrobyt. Okazuje się, że miastowi są żądni prymitywu! Oni nie chcą nowoczesności! Trzeba im ten prymityw zapewnić, więc Grzyb z chłopami robi wielką mistyfikację i wieś przerabiają na cepelię. Tubylcy przebierają się w ludowe stroje i mleko butelkowane turystom sprzedają jako „prosto od krowy”. Tak dla przykładu. I wtedy interes rozkręca się na dobre! Turyści są zadowoleni. Grunt to dobry pomysł na interes, choćby budowany na naiwności ludzkiej i realizacji najprostszych, rubasznych potrzeb. Wszyscy lubią, jak jest naokoło kolorowo, wesoło, kiedy ludzie śpiewają, tańczą, deklamują, haftują… A właściwie po co daleko szukać - na południu Polski, czy w wyobraźni naszych literatów lub reżyserów?… Nasze Kociewie. Poszukiwacze własnych korzeni (jakkolwiek to brzmi), badacze historii, aktywiści różnych organizacji na światło dzienne wyciągają pożółkłe fotografie i utrwalają opowieści z przeszłości, jakie można z nich wyczytać… Można wiele… Ale Tadek pisze do mnie, że „konia z rzędem, jak udowodnisz, że przed wojną w Pączewie mieli jakieś poczucie przynależności do wielkiego plemienia Kociewiaków. Weźmy taki strój kociewski - na starych zdjęciach nic takiego nie widziałem. To moim zdaniem fikcja.” Prosto, logicznie, zaskakująco. Zgadzam się! Czyli w zasadzie dobrze! Czyli wychodziłoby na to, że my, Kociewiacy, zupełnie nieświadomie poszliśmy wyżej opisanymi drogami! Jesteśmy, trendy (czyt. trendi), jazzy (czyt. dżezi), cool (czyt. kul), a la mode (czyt. z francuskim akcentem), chic (czyt. szik), dobrze się lansujemy! Wymyśliliśmy swoją bajkę, którą ostatnio dobrze się czyta i sprzedaje. A o to właśnie chodzi. Patrz Zakopane, patrz Doda, taki trochę „Awans”… No. Teraz, jeszcze w pierwszej połowie stycznia, a więc na początku roku, w „Gazecie Kociewskiej” też napisaliśmy o Dodzie. Barbara Dembek-Bochniak |
wstecz | dalej » |
---|